czwartek, 30 kwietnia 2009

I inne...







Obiecuję sobie ciągle, że zabiorę się za porządkowanie zdjęć rzeczy wykonanych przy różnych okazjach i różnymi technikami. Oczywiście doba z tej okazji nie ma zamiaru się rozciągnąć, a zajęć jest sporo sporo. Bo dużo pracy trzeba włożyć żeby było ogrodowo-kolorowo i na wszystko znaleźć czas strasznie trudno, ale małymi kroczkami do przodu i powstają różne różności. I będą powstawały i jak zawsze powędrują do tych, którzy sobie je „ulubią”. Bo nie ma chyba przyjemniejszej rzeczy od możliwości obdarowywania najbliższych i przyjaciół.
Smutny lizak miś nadal mieszka ze mną, a kwiatowa doniczka zdobi salonik znajomych, ale azalia rozkwita specjalnie dla mojej rodzinki.

Moje zmagania z gliną







Takie próby też były podejmowane. A glina czeka na dalsze działania. Stary indianin jest moją ulubioną maską. A gliniany anioł wylądował wśród aniołów

No to pieczemy














































Tylko kilka razy do roku robię torty, kiedyś były takie zwyczajne, ale jak usłyszałam prośbę o Shrekowy tort, to zaczęła się era dziwolągów. Ten związany ze Shrekiem miał się składać z chatki i smoczycy i chyba tak się stało, ale są też inne zwyczajniejsze. Celulitowa panienka pod palmami (ten był dla mojego syna) i galaretkowy anioł, i owocowy ludek i ... sami zobaczcie.

A na koniec piernikowe chatki.

Na początek trochę aniołów

Idealne może nie są, ale bardzo je lubię i mam już tysiąc pomysłów na jeszcze insze, ale nie mam czasu żeby je zrealizować. Ale w końcu znajdzie się wolna chwila i anioły pojawią się stadnie.









A co mi tam

Kiedy zostałam „zmotywowana” do założenia tego bloga myślałam o nim z przymrużeniem oka, a teraz nawet go polubiłam. Dlatego dzisiaj postanowiłam umieścić trochę zdjęć moich hobbystycznych zmagań. Zupełnie nie mam weny i perspektywa pracowitego dłuższego weekendu mnie nieco przytłacza. A taką miałam nadzieję na kawałek dobrej książki.