poniedziałek, 5 października 2009
Gówniana sprawa
Co można zrobić przy pomocy psiego gówna?
a. Zapaskudzić sobie buty i zapaćkać wnętrze świeżo wysprzątanego auta.
b. Nawieźć grządki w ogródku.
c. Skręcić nogę w kostce i skutecznie zatruć życie całej rodzinie.
I gdyby nie fakt, że domu „wala” się już „złamany paluch”, to może i skręcona w kostce noga byłaby jakimś urozmaiceniem. Ale skręcona noga należy do głowy, głowy rodziny oczywiście. A chora głowa w domu, to jak trojaczki z powikłaną ospą. Cały sobotni poranek spędziliśmy rodzinnie na namawianiu upartego faceta na wizytę u lekarza, głupie prześwietlenie żeby zrobił. Dał się wreszcie namówić i pojechali z pierworodnym. Pech jednak chciał, że opierał się zbyt długo i trafił na przerwę w przyjmowaniu pacjentów. Znaczy się jak w połowie drogi był. Prześwietlenie już w ręku tylko diagnoza była niezbędna. Jak wrócili, to zastanawiałam się czy należy twarz otwierać czy raczej się wycofać na z góry upatrzone pozycje? Okazało się, że długo czekać nie trzeba.
- I po cholerę ja tam jechałem? Tylko po to żeby mi zastrzyk w brzuch dali? – Zaskoczona w pierwszej chwili pomyślałam sobie, że facet sobie ze mnie jaja robi, ale zaraz skojarzyłam, że pewnie przeciwzakrzepowymi został potraktowany i ze spokojem drążyłam temat.
- No i co lekarz powiedział?
- Co powiedział, co powiedział – wkurzał się facet – Że mam nogę skręconą i zastrzyk przywalił i jeszcze czternaście przepisał.
Zajrzałam do książeczki, no fakt – przepisał.
- A czemu nie wykupiłeś?
- Nie mam zamiaru żadnych zastrzyków brać – oświadczył twardo, obrócił się na pięcie (tej zdrowej) i pokuśtykał do chałupy.
A do diabła z tym – pomyślałam sobie. Najpierw trzeba było prosić, żeby się przebadał, a teraz żeby się leczył, stary facet a zachowuje się jak maleńki dzieciak. Wiedziałam jednak, że szans na zmianę stanowiska nie ma więc wieczorem okład przeciwzakrzepowy zrobiłam, bo jakoś trzeba sobie radzić z trojaczkami ;P
a. Zapaskudzić sobie buty i zapaćkać wnętrze świeżo wysprzątanego auta.
b. Nawieźć grządki w ogródku.
c. Skręcić nogę w kostce i skutecznie zatruć życie całej rodzinie.
I gdyby nie fakt, że domu „wala” się już „złamany paluch”, to może i skręcona w kostce noga byłaby jakimś urozmaiceniem. Ale skręcona noga należy do głowy, głowy rodziny oczywiście. A chora głowa w domu, to jak trojaczki z powikłaną ospą. Cały sobotni poranek spędziliśmy rodzinnie na namawianiu upartego faceta na wizytę u lekarza, głupie prześwietlenie żeby zrobił. Dał się wreszcie namówić i pojechali z pierworodnym. Pech jednak chciał, że opierał się zbyt długo i trafił na przerwę w przyjmowaniu pacjentów. Znaczy się jak w połowie drogi był. Prześwietlenie już w ręku tylko diagnoza była niezbędna. Jak wrócili, to zastanawiałam się czy należy twarz otwierać czy raczej się wycofać na z góry upatrzone pozycje? Okazało się, że długo czekać nie trzeba.
- I po cholerę ja tam jechałem? Tylko po to żeby mi zastrzyk w brzuch dali? – Zaskoczona w pierwszej chwili pomyślałam sobie, że facet sobie ze mnie jaja robi, ale zaraz skojarzyłam, że pewnie przeciwzakrzepowymi został potraktowany i ze spokojem drążyłam temat.
- No i co lekarz powiedział?
- Co powiedział, co powiedział – wkurzał się facet – Że mam nogę skręconą i zastrzyk przywalił i jeszcze czternaście przepisał.
Zajrzałam do książeczki, no fakt – przepisał.
- A czemu nie wykupiłeś?
- Nie mam zamiaru żadnych zastrzyków brać – oświadczył twardo, obrócił się na pięcie (tej zdrowej) i pokuśtykał do chałupy.
A do diabła z tym – pomyślałam sobie. Najpierw trzeba było prosić, żeby się przebadał, a teraz żeby się leczył, stary facet a zachowuje się jak maleńki dzieciak. Wiedziałam jednak, że szans na zmianę stanowiska nie ma więc wieczorem okład przeciwzakrzepowy zrobiłam, bo jakoś trzeba sobie radzić z trojaczkami ;P
Subskrybuj:
Posty (Atom)