piątek, 23 października 2009

Telefonowa tęcza

Pan P... nadal tutaj jest

- Chodźmy. Najpierw Ciebie zakwaterujemy, żebyś miał gdzie robić przemyślenia, jak juz dopadną Ciebie te stada, spragnionych świeżej krwi, współpracowników. No i musisz się zainstalować. Nienormowany czas pracy, w wielu przypadkach oznacza, że tutaj mieszkamy. Dlatego właśnie moje biuro wygląda tak, a nie inaczej. Zresztą, zapewnia Ciebie, że pozostałe w tym dziale zadziwią Ciebie jeszcze bardziej. Mamy tutaj jeszcze spore zaplecze kuchenne i coś na kształt bufetu, bo nie wszyscy lubią szykować sobie posiłki we własnym zakresie i pewnie do tej pory popadaliby z głodu. Są też sale laboratoryjne, ambulatorium, magazyny z rzeczami różnymi. Na początek, jednak, zapoznać się musisz z regulaminem obowiązującym w tym dziale i fajnie by było gdybyś zechciał przestrzegać zasad bezpieczeństwa, bo od nich zależy nie tylko Twoje życie, ale również życie innych ludzi. I tutaj – ostrzegam – żadnej taryfy ulgowej.
Pospieszny podążał za Beatą słuchając jej raczej mało uważnie, za to z ciekawością rozglądając się po coraz to obszerniejszych korytarzach.
- Strasznie długaśne. – pomyślał. Właściwie dlaczego miałby być inne? Budynek firmy był imponująco wielki. Część zajmowana przez biura dla „przekładaczy papierów” żenująco mała i ulokowana na jednym piętrze. Tadeusz wiedział też, że dwa piętra były zarezerwowane dla zarządu firmy. Znajdowały się tam gabinety prezesów i innych ważnych person oraz sale konferencyjne. Pozostała część budynku tkwiła sobie, tak jakby, poza jego myślami. Właściwie przez pierwsze miesiące pracy wyobrażał sobie jak to dostaje się do innego działu i odnajduje te wszystkie tajne laboratoria, i nieomalże odkrywa inne światy, ale zniechęcenie rodzajem pracy przyszło tak szybko, że budynek skurczył się do rozmiarów szybu windowego z przyklejonym do niego siódmym piętrem wyposażonym w dwa krótkie korytarzyki i ledwo kilka gabinecików.
To co oglądał w tej chwili otwierało w jego umyśle kolejne drzwi i budynek znów stawał przed nim w swojej całej krasie. Wielki i pełen tajemniczych miejsc. Miejsc, które sam będzie mógł odkrywać.
- Ej, Pospieszny, jesteś tutaj? – nieco niecierpliwy głos szefowej wyrwał Tadeusza z zamyślenia. Zamrugał oczami, aby odzyskać ostrość widzenia.
- Tak, tak jestem. Zastanawiałem się tylko, jak to możliwe, że przez tyle lat, nie zauważyłem, że to wszystko się dzieje wokół mnie, nie widziałem ludzi i ogromu tej instytucji?
Betka uśmiechnęła się lekko – My to nazywamy wyłączeniem, bardzo cenna cecha, gdy zachodzi konieczność pracy w warunkach szczególnie uciążliwych i stresujących. Nastawiasz się na wykonanie konkretnego zadania i reszta Ciebie nie interesuje. Tworzysz minimalistyczny rodzaj świata, w którym tobie będzie najłatwiej funkcjonować, a później już jakoś leci. „Odcinasz” po kawałku rzeczywistości i „chowasz” ją jako mało użyteczną. Zaczynasz wykorzystywać dopiero w odpowiednim momencie.
Zatrzymali się przed jakimiś drzwiami.
- Ale to lepiej zapamiętaj. 213 – to Twój nowy dom i Twoje nowe miejsce pracy.
Beata zerknęła na czytnik linii papilarnych i zdecydowanym ruchem coś z niego zdarła, a później wydarła się w pustą przestrzeń korytarza.
- Nogi wam z tyłków powyrywam, za te głupie numery! To do naszych działowych klaunów było. Chcieli na czas jakiś pozbawić Ciebie linii papilarnych a tym samym możliwości samodzielnego poruszania się po dziale. Można by pomyśleć, że takim starym facetom, powinno w głowach siedzieć coś poważniejszego, ale oni są jak dzieci, co ciągle tylko psoty mają w głowach. Uważaj na nich. I na siebie też.
Weszli do gabinetu. Pospieszny oniemiał. Ogromna przestrzeń była szokująca i prawie pusta. na środku stało biurko i krzesło, które w tym wielkim pomieszczeniu wyglądały jak zagubione zabawki. W głębi widoczne były jeszcze jedne drzwi.
Kobieta podążając za wzrokiem Pospiesznego wyjaśniła
– To drzwi do łazienki. A całość musisz sobie sam urządzić według własnych potrzeb. Po naradzie, która odbędzie się za godzinę spotkasz się z magazynierem, który zapewni Tobie wszystkie niezbędne sprzęty. Oczywiście jeśli chcesz coś zabrać ze swojego mieszkania, nie ma problemu. Jeśli chcesz zachować swoje mieszkanie – nie ma problemu. Jeśli chcesz tutaj mieszkać na stałe – nie ma problemu. generalnie – wszystko jest do dogrania. Myślę, że potrzebujesz trochę czasu na uporządkowanie wszystkich spraw. Niestety nie mamy czasu jeśli chodzi o Lusię. Więc narada właśnie w tej sprawie będzie o 11tej.
- Ależ ta kobieta ma gadane – pomyślał Pospieszny. Mocno przytłoczony nadmiarem informacji, ale też mocno zadowolony obrotem spraw.
- Czy przed naradą, mogę uzyskać jakieś dodatkowe informacje na temat Lusi?
- Oczywiście. Albi wprowadzi Ciebie w szczegóły sprawy.
- Albi? – mruknął pod nosem Tadeusz.
- To nasz działowy Einstein.
Okazało się, że do geniusza Pospieszny nie będzie miał daleko i nawet przez chwilę ta myśl go cieszyła, bo jakoś po pierwszych kontaktach z Rudym i Giemzom nie wyobrażał sobie siebie w charakterze trzeciego do spółki, a skoro miał tutaj mieszkać i pracować, i żyć, to... Jednak jego zabłąkana myśl szybko upadła na podłogę. Albi okazała się drobną blondyneczką o przenikliwym zielonookim spojrzeniu i ostro nakrapianym piegami zadartym nosku. Otoczenie w jakim ją zastali od razu wykluczało Albi z grona „tych” blondynek. Mrugający wścibskimi światełkami sprzęt, mnogość narzędzi oraz półki uginające się pod ciężarem literatury wszelakiej. Pospieszny oglądał to wszystko z wielkim zainteresowaniem.
- Albi, to jest Pospieszny.
- Anna Drzewiecka – wyciągnęła do Pospiesznego swoją drobną dłoń. Ujął ją i również się przedstawił.
- Tadeusz Stepowicz.
- To ten Pospieszny? – Zapytała Albi wyszarpując swoją rękę, zbyt długo przetrzymywaną przez Tadeusza.
- Uhmy – Mruknęła Betka – Ten sam – po czym szybko dodała – Zostawię was samych. Muszę jeszcze kilka spraw przygotować przed naradą, a Ty Albi, bądź tak dobra i wyjaśnij jak najwięcej nowemu koledze.
- Dobra, jak sobie życzysz. – Machnęła ręką na pożegnanie odchodzącej szefowej i spojrzała zaciekawiona na przybyłego do jej królestwa mężczyznę.
- Siadaj proszę. Mamy mało czasu, a wiele spraw do omówienia. Aby łatwiej było ogarnąć całość zagadnienia, opowiem Tobie o pewnym odkryciu którego dokonałam zupełnie przez przypadek kilka lat temu. Jak chyba wiesz, zagadnienia czasu i przestrzeni są rozpatrywane przez rzesze naukowców już od wielu, wielu stuleci. Z pewnością zauważyłeś u siebie zjawisko czasu przeciekającego przez palce, albo uciekającego czasu, czy czasu wlekącego się. To są sytuacje, które przytrafiają się właściwie każdemu.
Dziewczyna dopiero teraz przysiadła na śmiesznym krzesełku wyszarpniętym spod najbliższego biurka.
- Czy zdarzyło się Tobie, że specjalnie wstałeś kilka minut wcześniej, bo chciałeś być szybciej w pracy, a w rezultacie okazało się, że się spóźniłeś, chociaż ilość oraz rodzaj wykonywanych czynności nie odbiegały od tych wykonywanych codziennie?
W pierwszej chwili Pospieszny pomyślał sobie, że Anna się z niego nabija, jakby zaglądała w jego rozwleczone do granic możliwości życie, ale wypadało odpowiedzieć.
- Bo to raz. Spóźnienia, to mój znak rozpoznawczy. Ale znaczy to tylko tyle, że zupełnie nie potrafię się zorganizować.
- Widzisz – nie do końca jest tak jak mówisz. Ja zetknęłam się z tym zjawiskiem kilkakrotnie i wpadłam na pomysł, żeby je zmierzyć.
- Co zmierzyć?
- Nazwałam to przeciekami czasowymi. A żeby było ciekawiej okazało się, że przecieki czasowe są ściśle powiązane z ludźmi.
- Co znaczy, że są powiązane z ludźmi?
- Gdy stworzyłam miernik przecieków, udało mi się pomiar przetransponować na obraz. wygląda on mniej więcej tak.
Albi sięgnęła, po plik wydruków na biurko i podała go Tadeuszowi. Przeglądał kolejno kartki, na których widniała sylwetka ludzka, a od niej odchodziły grubsze albo cieńsze linie. Dziewczyna podeszła do niego i również pochyliła się nad obrazami.
- Widzisz te linie? To są właśnie przecieki. Grubość linii świadczy o sile wycieku. Czasami są to ułamki sekund, ale czasami są to pokaźne pakiety minut.
- I każdy tak „przecieka”? – Zainteresował się Pospieszny
- A wiesz, że nie. Właśnie dlatego to my się tym zajmujemy. Wycieki czasowe dotyczą tylko niewielkiej grupy osób. Sprawa została więc potraktowana jako zjawisko paranormalne jak umiejętność, telekinezy. Jestem teraz na etapie badania czy naprawdę, to jest ściśle powiązane z indywidualnymi predyspozycjami ludzi czy może przytrafia się to każdemu tylko w różnych przedziałach czasowych.
Tadeusz zamyślił się. Ciekawe czy on jest w grupie tych dziurawych czy raczej tych nieudaczników.
- Jak wybierasz obiekty do badania?
Albi nieoczekiwanie spłonęła rumieńcem.
- Tego w tej chwili Tobie powiedzieć nie mogę. Porozmawiam z Betką i wrócimy do tematu. Ok? – W jej zielonych oczach pojawiła się błagalna iskierka. Pospiesznemu wydało się to dziwne. Taka otwarta rozmowa nagle stała się jakby niewygodna. Przynajmniej dla jednej strony. Wzruszył ramionami.
- Dobra. Jak tam chcesz. To teraz jak możesz – To ostatnie zdanie nieznacznie przeciągnął, dając kobiecie do zrozumienia, że takie dziwne tajemnice zupełnie jego nie kręcą. – Powiedz mi coś jeszcze o Lusi.