poniedziałek, 8 czerwca 2009

Grzybobranie







Coniedzielny spacer zaczął się jak zwykle, czyli najpierw wszyscy zbierali się długo długo, Skład się ustalał przez kilkanaście minut. Pies wyskakiwał ze skóry, że strasznie już by chciał iść. I wreszcie zespole trzy sztuki dorosłe i jedna nieletnia wyszliśmy. Las jak zwykle stanowił cel naszej wyprawy. Wlekliśmy się strasznie, pies przodem (bo energii miał najwięcej), a stawkę zamykała babcia, która porwała się na wyprawę tylko chyba nie przewidziała, że to kawałek jednak jest. Stanęliśmy oczywiście przed dylematem iść na łąki i pola czy może do lasu, lasu. Jak zapodałam, że właściwie to ja maleńkie wiadereczko zabrałam, bo mocno liczę na obecność jakiejś wiosennej kurki, klamka zapadła. Las i to koniecznie taki z borowikami. Pies szalał, dziecko marudziło, bo właściwie zostało przymuszone, małżonek cierpiał na ból głowy, a babcia robiła dobrą minę do złej gry i starała się po drodze nie rozlecieć. Runda honorowa została odpracowana i wszystko już zmierzało w kierunku domu, gdy na dębie wypatrzyłam dorodnego pomarańczowego „boczniaka” przecudnej urody. Tak mnie zachwycił, że zaczęłam marudzić, że zdjęcie chciałabym takiego, ale aparatu nie wzięłam, a w telefonie karty brak i zdjęć robić nie mogę. Zlitował się mój małżonek, a babcia na ścieżce omdlewała, aż do momentu, w którym dojrzała borowika. Dorodny był i taki borowikowo-borowikowy. Larum zaraz i ochy i achy, ale patrzę pod nogi, a tutaj taki mniej może okazały, ale takoż śliczny. Na to przyleciała najmniejsza (już energia jej wróciła) i namierzyła trzeciego takiego już maluszka maluszka. Radość zapanowała w babskim gronie, a mój ślubny wyleciał z krzorów, w które osobiście jego zapędziłam, okolicę omiótł wzrokiem błędnym i wkurzony powiedział, że specjalnie tak zrobiłam, że tutaj niby takie śliczne odpadki na drzewie, a sama poleciałam te wspaniałe okazy zbierać.
I chociaż wiem, że serio tego nie mówił, to troszkę przykro jemu było, że na pierwsze poważne grzyby w tym sezonie się nie załapał. A na znak protestu pozostałą część niedzieli przespał.
A ja robiłam inne poszukiwania :D