Moje najstarsze dziecię, już od wielu miesięcy wybierało się oddać honorowo krew. Niestety ciągle jakaś ”krowa” na drodze stała, a to wyjazd, a to kaszel, a to katar i tysiąc innych rzeczy, aż w końcu objawiła się u niego wada serca i musiał na dłuższy czas odłożyć swój sprytny plan. Oczywiście nie słuchał matki, która tłumaczyła, że od zdechlaków krwi nie biorą i nawet jak bardzo się chce, to to niczego nie zmienia. Trzeba być obrzydliwie zdrowym, żeby oddać i już. Dziecię jednak, jak to dziecię – słuchać matki nie chciało. Poszło do punktu krwiodawstwa, ankietkę wypełniło i przed oblicze lekarza trafiło. A ten papiórek wyczytał i rzekł – I WIĘCEJ MI SIĘ TUTAJ NIE POKAZUJ!!!
Dziecię zmartwione okrutnie do domu wróciło i od matki jeszcze usłyszało – A nie mówiłam.
Ja też dawcą szpiku chciałabym zostać, ale niestety wybrakowana jestem i nie chcą, nawet przy założeniu, że szpik to ja właściwie mam zdrowy, tylko inne części chore.
Dziecię zmartwione okrutnie do domu wróciło i od matki jeszcze usłyszało – A nie mówiłam.
Ja też dawcą szpiku chciałabym zostać, ale niestety wybrakowana jestem i nie chcą, nawet przy założeniu, że szpik to ja właściwie mam zdrowy, tylko inne części chore.