środa, 21 października 2009

Połatana stronka


Czuję się w obowiązku wytłumaczyć z takich nieregularności na Tutaminkowej stronie. Po pierwsze zaatakował mnie notoryczny brak czasu. Natłok obowiązków niechcianych, nie lubianych i nie koniecznie przewidzianych sprawił, że organizacja znalazła się w punkcie martwym. Pan Pospieszny dosłownie zapchał mi wszystkie wolne półki w mojej głowie i jak w najbliższym czasie nie wywlekę go na stronę, to będzie niedobrze, ooj niedobrze. Ale zanim to nastąpi, będę zmuszona gościa wysiedlić na zupełnie oddzielnego bloga, o czym poinformuję w stosownym momencie i odpowiedniej formie.
Działań różnych też nie prowadzę, z przyczyn różnych i przedziwnych, staram się natomiast ze spraw bieżących wywiązać jak najlepiej, tzn. do pracy chadzam i wykonuję na czas (jeszcze), do szkoły muzycznej dziecko prowadzam też również, na tańce jeszcze nie wozimy średniego nieszczęścia naszego, bo złamany paluch nadal na zwolnieniu jest.
A wczoraj oczekując na najmłodsze, aż się na tej wiolonczeli weźmie i wygra, wyruszyliśmy z małżonkiem na wycieczkę po sklepach. tak sobie wyruszyliśmy, bo właściwie w celu nijakim. Nastroje takie bardziej nostalgiczno-jesienne chyba nas dopadły, bo wleźliśmy do sklepu z ciuchami. Z obrzydzeniem popatrzyłam na wiszące na wieszakach szmaty i już chciałam przybytek ony opuścić, gdy za rękaw zostałam zaciągnięta przed jedną rzecz taką.
- Co to jest? – Zapytał mój ślubny
- No co Ty? Nie widzisz? Sweterek przecież – ofuknęłam męża
- To sweterek jest?! – oburzył się święcie – Zobacz, gdzie on ma otwory na rece i na szyje gdzie ma otwór, no zobacz, zobacz.
Gorączkował się strasznie przy tym, a ja zupełnie nie wiem dlaczego. No fakt sweterek wyglądał jakby troszkę przez mole przejechany był, golfik taki mocno rozwleczony miał i w atrakcyjnym szarym kolorze był, takim bardzo śmieciowo szarym, ale bez przesady, gorsze rzeczy widziałam.
- O co tobie chodzi? Każdy przeciętny człowiek ma dwie ręce i szyje. Sweterek też musi mieć otwory na dwie ręce i szyję.
- Ale to wygląda jak sukienka powieszona odwrotnie, zobacz jak te ręce nisko opadły, a ta szyja to niby gdzie ma się co, no gdzie?
No i nostalgiczno-jesienne nastroje poszły w odstawkę. jak tutaj się nie denerwować, jak mężczyzna wyraźnie zaczepki szuka.
- Słuchaj no, widocznie taka jest potrzeba chwili żeby tak nisko ręce trzymać, a to tutaj, to golfik jest, tylko taki duuuży, ohydny – to fakt – ale duuuży. Chodźmy stąd i nie psujmy sobie nerwów.
Panie ekspedientki chyba odetchnęły z ulga po moim oświadczeniu, bo już zaczęły nerwowo przestępować z nogi na nogę jak zobaczyły i usłyszały (jakoś nie mamy w zwyczaju szeptać do siebie w sklepach) o co poszła cała sprawa. I tak się skończyły minuty przeznaczone na chwile relaksu w moim zaganianym świecie. teraz już nie będę taka rozrzutna i postaram się racjonalniej wykorzystywać czas.
Może wreszcie uda mi się przekazać baardzo mocno spóźniony prezent urodzinowy dla Dronki. Pokazuję go dzisiaj na stronie jako pocieszyciela oczu. Chociaż jako skan wygląda kiepsko.
A po drugie – mam jakiś wyraźny problem z organizacją.
Buuuu