poniedziałek, 11 maja 2009

Toksyczna

Jakiś taki ciasny się zrobił ten miesiąc, że aż strach. Nie mam czasu odetchnąć i nie wiem czy to z tego czy innego powodu zrobiłam się strasznie toksyczna. Aż się dziwię, że jeszcze w naszym domu nie pojawiła się ekipa w kosmicznych skafandrach wydzielająca teren skażony. Najpierw „zwalałam” wszystko na pełnię. Faktem jest, że już z dwa tygodnie chodzę niewyspana, bo księżyc prosto w paszczę mi świeci, a nocne marki nie dają mi załapać się na odpowiednią ilość snu. A do tego wszystkiego doszła presja szybko umykającego czasu i mnogości zajęć zaplanowanych, ale kiepsko się realizujących. Na podwórku zamieszkało całe stado roślin czekających na posadzenie, a wszyscy członkowie rodziny, bez względu na wiek, przyłażą z coraz to „fajniejszymi” pomysłami. Faktem jest tylko to, że lepiej się do mnie nie odzywać, nie dopytywać się kiedy, a już szczególnie nie wysuwać żadnych postulatów czy żądań. Pełna wyżywka nastąpi pewnie wraz z końcem tego tygodnia. Jak wyprodukuję kawał tortu na urodziny mojej księżniczki, a jeśli to nie pomoże to nie wiem – chyba przyjdzie rodzinie wysiedlić chwilowo siebie albo mnie.