środa, 17 czerwca 2009

Dębowy - nie mylić z dębowe


Absurdy

- Co jest? – zapytał pierworodny.
- Z czym? zainteresowałam się.
- No wcale nic nie piszesz na tutaminkach. – Jak to nic? – zaraz się zagotowałam w sobie
- No dwa dni przerwy. Nic nie pisałaś.
- Przecież wczoraj pisałam? Zdziwiłam się niepomiernie. – No tak – ciągnie młody - wczoraj pisałaś, ale dzisiaj nie i pewnie jutro też nie będziesz, to już są dwa dni. Zadziwił mnie tą pokrętną drogą rozumowania i właściwie wytrącił wszystkie argumenty. A do tego rok szkolny się skończył i nie można użyć najlepszej broni świata (A do szkoły się przygotowałeś). Zaraz by się odechciało dyskusji zadziwiających.
W nastroju raczej nie byłam, bo się dzionek nie bardzo chciał układać po mojej myśli, wyniosłam się do kuchni, w której znów napotkałam przeszkodę nielogiczną. Moja mama miała dylemat w jakim wieku dzieci do komunii chadzają i tak ciężko liczyła, że wyszło jej, że każdy smark powinien pierwszą klasę powtarzać, żeby nastąpiła wielka kumulacja. Poddałam się. Wybrałam się po naszą rodzinną tancerkę, bo zakończenie roku miała i późno raczej było. Szybko mi nawet poszło, tylko jak chciałam wjechać przez bramę i stanęłam w poprzek drogi coby wycofać, autek najnormalniej w świecie zgasł sobie. I wcale nie to było najgorsze, tylko, to że zgasł i wcale zapalić nie miał zamiaru. Przez chwilę rozważałam możliwość pozostawienia spraw w tym miejscu, w którym się zatrzymały, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że tarasowanie głównej drogi na wsi nie jest dobrym rozwiązaniem. Ale widzę, że zainteresowanie jedynych ludzi na ulicy wzbudziłam. W moją stronę podążał już sąsiad. Kuśtyk, kuśtyk – kuśtykał do mnie. Chyba minę miałam nie taką jak trzeba, bo mówi, że on trochę jakby kulawy dzisiaj, ale wepchniemy autko na podwórko i będzie po kłopocie. Spojrzałam na faceta na auto i doszłam do wniosku, że łatwo nie będzie. Ale przecież się kłócić nie będę skoro chce pomóc. Wsiadłam jak kazał i patrzę jak żyły gościowi wychodzą na szyi jak liny okrętowe i ...
Cholera – chyba będzie prościej jak ręczny spuszczę? Człowiek okazał się bardzo pomocny i bardzo wytrzymały, pomimo swojego kuśtykania. Sprawił, że dzionek nabrał cech pozytywnych. Ale tylko przez chwilę, bo w domu znów trafiłam na ścianę absurdów.