piątek, 6 listopada 2009

Tadeusz nadal na starych śmieciach

Dźwięk komunikatora wdarł się w środek ich rozmowy.
- Przepraszam – powiedziała Albi odbierając wiadomość.
- Niestety musimy naszą rozmowę przełożyć na później. Wzywają mnie do laboratorium. Pokażę Tobie po drodze gdzie mamy bufet i jak trafić na salę konferencyjną. Tylko się nie spóźnij.
Gdyby nie fakt, że Pospieszny czuł się cokolwiek przytłoczony ilością wydarzeń tego dnia, to może by i zaprotestował, ale tylko zrezygnowany poczłapał za nową koleżanką.
- O! To tutaj. Napij się czegoś, albo zjedz, bo narada może być dosyć długa. Spotkamy się na sali.
Błysnęła tylko swoją blond fryzurką i pobiegła przed siebie. Tadeusz rozejrzał się po korytarzach i doszedł do wniosku, że posiłek to nawet niezły pomysł i już wyciągnął rękę, aby otworzyć drzwi, gdy kątem oka dostrzegł jakiś ruch koło siebie. Obrócił się w tę stronę i zobaczył Lusię. Posłała mu smutne spojrzenie i wydawało się, że znów przemówi, ale zamiast znanego już Pospiesznemu komunikatu, wydobyła z siebie tylko eteryczne Pospieczny i zniknęła.
- Pospieszny, zgłoś się natychmiast do sali narad! – zagrzmiało na korytarzach.
Ruszył więc szybkim krokiem we wskazanym przez Albi kierunku zastanawiając co też mogło spowodować takie nagłe zainteresowanie jego osobą.
- Spóźniłeś się – sarknęła Betka na widok wchodzącego Tadeusza.
- Jak to spóźniłem? – Zdziwił się – Miałem jeszcze coś zjeść i
Przerwał w pół zdania spoglądając z niedowierzaniem na swój zegarek. Był faktycznie spóźniony na naradę. - Ale jak to się stało? – Lusia – pomyślał – to ona „ukradła” mi mój czas.
- Spotkałem Lusię – powiedział do wszystkich zebranych, a okazało się, że grupka jest spora. Zebrani na sali spojrzeli na niego z zainteresowaniem.
- Tutaj ją spotkałeś? – zapytała szefowa.
- Tak. Przy drzwiach bufetu.
- I?
- I właściwie nic nie powiedziała. No może coś na kształt Pospieszny, ale zaraz się rozpłynęła, a mnie z życiorysu ubyło jakieś czterdzieści minut.
- Musicie to zobaczyć! – wpadając do sali zakrzyknęła Albi. I zaczęła wymachiwać całą kupą papierów. Rzuciła je wszystkie na ogromny konferencyjny stół, a wszyscy jak wygłodniali rzucili się w ich kierunku. Nawet Tadeusz nie zdołał się powstrzymać i pochyli się aby dojrzeć, tę rewelację. Papiery zawierały całe mnóstwo wijących się wykresów. Przywodziły na myśl ekg bardzo chorej osoby.
- Zostałam wezwana do laboratorium, ponieważ wskaźnik aktywności czasowej zaczął wariować. Próbowałam namierzyć źródło i okazało się, że jest nim on.
Wskazała palcem na Pospiesznego. Wszystkie pary oczu spoczęły na Tadeuszu, a cisza, która zapadła w ciągu kilku sekund zamieniła się w odgłosy z rozjuszonego ula. Ludzie wymieniali uwagi zerkając na Pospiesznego.
- Dobra, dosyć tego!
Głos szefowej uciął wszelkie dyskusje.
- Zanim zajmiemy się tym zagadnieniem, pozwólcie, że przedstawię Wam nowego kolegę. To Tadeusz Stepowicz, wielu z was już go zna jako Pospiesznego. Dajcie koledze możliwość wdrożenia się w poruszające nas tak bardzo tematy. Jego to dotyczy chyba najbardziej, a jest u nas dosłownie od kilku godzin. Wszelka pomoc jest mile widziana. A jeśli chodzi o Ciebie – tutaj wyraźnie zwróciła się do Tadeusza – znajdź sobie miejsce i słuchaj. Wszelkie wyjaśnienia otrzymasz po zakończeniu narady.
- Borsuk. To zadanie dla Ciebie. Oświeć kolegę po naradzie i bądź jego przewodnikiem. Zależy nam na jak najszybszym wdrożeniu człowieka z problemy chwili. A jak już zdołaliśmy się przekonać jemu z wyjątkową łatwością czas przepływa między palcami.
Borsuk, człowiek w nieokreślonym wieku. Raczej starszy niż młodszy, spojrzał leniwie na Pospiesznego, jego sumiaste wąsy, czujne i przenikliwe spojrzenie świadczyły o sporym doświadczeniu. A sposób w jaki inni spoglądali na niego, wyraźnie świadczył o szacunku jakim jest tutaj obdarzany.
- Się zrobi szefowo.
Tubalny, ale bardzo przyjazny w brzemieniu głos, skojarzył się Tadeuszowi ze świętym mikołajem, później pomyślał o czarodziejach różnej maści. W jednej chwili był nowym pracownikiem. Szczęśliwym przecież, bo wreszcie na swoim miejscu, wymarzonym miejscu. Nowym w stadzie starych wyjadaczy, aż stał się przyczyną i skutkiem. Przyczyną zamieszania i skutkiem jakiegoś pokrętnego eksperymentu. Obudził się w nim lekki sprzeciw i właściwie chciał coś powiedzieć. Powinien chyba coś powiedzieć, ale wciągnęły go sprawy omawiane na zebraniu i uraza, która się w nim budziła szybko przygasła. – Wszystko się jakoś poukłada, to pierwszy dzień. Wszystko wydaje mi się dziwne i obce.
Pospieszny był hojnie obdarzony przez naturę w bystry i ponad inteligentny umysł, który błądził często w „innych” światach, ale nigdy nie utracił zdolności analitycznego myślenia.