piątek, 16 października 2009

...

Pięć lat udręki na stanowisku przekładacza papierów spędzonych w towarzystwie Wymiętolonego Pawła i Pierworodnego Adama, pod okrutnym, choć ślicznym pantofelkiem Kuternogi zakończyły się dla Pospiesznego zupełnie nieoczekiwanie właśnie tego środowego poranka przeplatane dziwnymi spotkaniami z osobą z innego świata.
Tadeusz postanowił szybko sformalizować swoje przeniesienie wizytą u Lemura. Udał się więc do jej gabinetu omijając szerokim łukiem swój własny, nie powiadamiając swoich dotychczasowych współpracowników o nieoczekiwanym awansie. Tak właśnie, o awansie. Tak sobie teraz o tym myślał, jak już nieco ochłonął po tych niedorzecznych przejściach.
Wtarabanił się do Lemura bez zbędnych wstępów i już zamierzał wdać się w zawiłe tłumaczenia, po co właściwie zawitał w te skromne progi, ale został uprzedzony.
- O, Pan Stepowicz! Proszę oddać mi swój identyfikator. Otrzyma Pan za chwilę nowy do poziomu 4F. Przygotowałam także aneks do Pańskiej umowy o pracę. Proszę tutaj podpisać.
Kościsty paluch kadrowej wylądował w miejscu, w którym Tadeusz posłusznie złożył swój wypracowany podpis, a później na jeszcze jednej kartce i jeszcze jednej i tych kartek było chyba ze dwadzieścia, a on był taki zmordowany, że nawet okiem nie chciało mu się rzucić na te wszystkie podpisywane świstki.
Po którymś podpisie z kolei Lemur nie wytrzymał
- Nie czyta Pan?
- Nie – Odrzekł Tadeusz – Bezgranicznie Pani ufam.
Na pomarszczoną twarz kadrowej spłynął zupełnie nieoczekiwanie panieński rumieniec i pojawił się ten sam dziwaczny niby-uśmiech, który zagościł na jej obliczu już po raz drugi tego ranka.
- Dobrze więc – powiedziała słodko – dla Pana informacji dodam tylko, że od tej chwili jest Pan pracownikiem działu Praktycznego zastosowania zjawisk paranormalnych i podlega Pan bezpośrednio Pani Beacie Wolnej.
- Wolne żarty – pomyślał sobie Pospieszny – znów baba i do tego to nazwisko.
Tadeusz był przekonany, że tym działem kieruje Giemza albo Rudy, właściwe, to myślał, że cały dział składał się tylko z tych dwóch. Jutro, jutro się wszystko wyjaśni.
Jutro powitało go, jak zwykle – niezwykle kurczliwym czasem. No niby robił wszystko sprawnie, wstał nawet kilka minut wcześniej niż zwykle, a i tak do windy dotarł kilka minut później niż zwykle. Zaklął pod nosem, bo to pierwszy dzień w nowym dziale, a on nie zdołał odbić się od dna i konsekwentnie podążał w kierunku wspominanego wcześnie rekordu spóźnień.
Podekscytowany, ale mocno poirytowany zaistniałą sytuacja ponadczasową Pospieszny wypadł z windy gotów odpierać ataki rozwścieczonego Lemura i poczuł się mocno zdezorientowany, że ten wcale na niego nie czyha. Tadeusz nerwowo zajrzał we wszystkie okoliczne korytarze, ale tam też nie było Lemura. W pierwszej chwili pomyślał, że jakaś choroba dopadła kadrową, ale szybko odrzucił tę myśl, jako całkowicie niedorzeczną. Skoncentrował swoje wysiłki na dotarciu do nowego działu. Gdy wreszcie uporał się ze wszystkimi napotkanymi po drodze do strefy 4F zamkami i drzwiami objawił się jemu zupełnie nowy świat i uchachana opakowana w burzę rudychy kłaków twarz. – Pewnie Rudy – Pomyślał sobie Pospieszny i ledwo to zrobił usłyszał jak twarz wykrzykuje do niego.
- Jesteś mi krewny pięć dyszek Pospieszny! Jestem Giemza.
Twarz poleciała w głąb przepastnego korytarza, ale zaraz objawiła się następna łysa jak kolano.
- Nie wierz, temu jełopowi, to Betce jesteś winien pięć dych. Jestem Rudy. Chodź za mną.
Pospieszny chyba już wczoraj zapodział gdzieś cały zapas swojej elokwencji, bo teraz tylko mruknął coś pod nosem i pomaszerował za dziwnym osobnikiem. Wcale nie przekonany, że jest on tym za kogo się podaje.
Gabinet, a raczej pokój, pomieszczenie do którego został zaprowadzony, w niczym nie przypominał tych gabinetów, w których miał wątpliwą przyjemność pracować dotychczas. Miękki dywan wyciszył tak skutecznie ich kroki, że osoba siedząca w głębokiej i wyglądającej na komfortową, kanapie z zaangażowaniem dłubiąca w jakimś cosiu innym cosiem, aż podskoczyła na anons Rudego.
- O Pani, przybył Pospieszny.
- Czego się skradasz kretynie – owrzeszczała go na to „o Pani” – wynocha.
Pospieszny całkowicie zbity z tropu również postanowił opuścić to miejsce, w silnym przekonaniu, że trafił jakoś niedobrze.
- A Ty dokąd? – zwróciła się tym razem bezpośrednio do Tadeusza.
– Siadaj proszę, zaraz skończę – Ton jej głosu jakby wyraźnie złagodniał. Wskazała na fotel naprzeciw siebie. Buduarowy charakter tego biura nie sprzyjał koncentracji. Myśli Pospiesznego rozbiegały się na wszystkie strony. Postanowił je jednak zebrać w jakąś logiczną całość, spojrzał też z uwagą na kobietę siedzącą na kanapie.
- Skończyłam – Podniosła się energicznie z kanapy, odłożyła cosie na pobliski stolik i podeszła do Tadeusza, który tak gwałtownie próbował się poderwać z miękkiego fotela, że mało nie wylądował na podłodze. Wyciągnęła do niego rękę i się przedstawiła.
- Beata Wolna, mówią na mnie Betka, ale nie ryzykuj tego przezwiska w mojej obecności, ja osobiście jego nie toleruję, za to po imieniu bez oporów, to znacznie ułatwia pracę.
Pospieszny ujął wyciągniętą dłoń kobiety i uścisnął ją energicznie – wybełkotał swoje imię i nazwisko.
- Usiądźmy – zaproponowała – Wiem, że koledzy mówią na Ciebie Pospieszny, a może wolisz po imieniu?
- Może być Pospieszny? – Odpowiedział, zupełnie nie mogąc odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- Jeśli pozwolisz zacznę od rzeczy najważniejszych, a później zajmiemy się drobiazgami. – Ponieważ było to raczej stwierdzenie, a nie pytanie, skinął tylko głową, a ona kontynuowała. – Znalazłeś się w naszym dziale akurat teraz z dwóch powodów. Po pierwsze, wypowiedziałeś słowo klucz. W normalnych warunkach procedura przejścia trwałaby miesiąc, ale w wyniku nieodpowiedzialnych działań Rudego i Giemzy na terenie firmy pojawiła się Lusia. Z Lusią się już zetknąłeś wczoraj.
Tadeusz zrobił chyba strasznie zdziwioną minę, bo Betka uznała za stosowne wyjaśnić – Lusia, to ta dziwna kobieta, która nagabywała Ciebie na korytarzach firmy i prosiła o ratowanie jej świata. Wszelkich informacji na jej temat udzielą Tobie Twoi nowi współpracownicy, do których za chwilę się wybierzemy. Masz jakieś pytania?
- Mam. Mam całą masę pytań.
- Pytaj?
- Co znaczy, że wypowiedziałem słowo klucz?
- Może się to Tobie wydać zadziwiające, ale Lemur to osoba o wyjątkowym talencie. Potrafi idealnie wyłapać z tej szarej masy wylewającej się z wind pracowników idealnych. My zgłaszamy zapotrzebowania, a ona wynajduje. Jej metody są może niekonwencjonalne, ale zapewniam Ciebie, że bardzo skuteczne. W pracy, którą będziesz tutaj wykonywał kreatywność jest cechą niezwykle pożądaną, przez te wszystkie lata ani razu nie powieliłeś powodu spóźnienia, ale dopiero wczoraj dotarłeś do tego najbardziej prozaicznego :D Coś jeszcze?
- Ile osób pracuje w tym dziale?
- Sporo, ale na to dzisiaj nie mamy czasu. Poznasz wszystkich, tego akurat nie unikniesz. Muszę Ciebie jednak uprzedzić, że to zespół ludzi wyjątkowych. Giemzę i Rudego poznałeś i chyba już się domyślasz o co chodzi.
- No właśnie – przypomniał sobie Pospieszny swoje wątpliwości – Który to Giemza, a który Rudy? Odniosłem wrażenie, że mnie w konia robią.
- Wcale nie, Rudy, to ten łysy. Giemza przyszedł do pracy jako pierwszy już ze swoim przezwiskiem, a gdy pojawił się Darek, to natychmiast się z Giemzą zaprzyjaźnili. Jak wiesz, dokazują niesamowicie i przeważnie razem i ktoś, kiedyś, gdzieś się pomylił i powiedział, że ten Rudy od Giemzy, to wstrętny dowcipniś i tak już zostało.
- A Lusia? Kim jest Lusia?
Szefowa wzięła głębszy oddech i czujniej spojrzała na swojego nowego podwładnego.
- A co konkretnie Ciebie interesuje?
Tadeusz nie wiedział co tak konkretnie jego interesuje, bo właściwie nie wiedział o napotkanej kobiecie nic. No może poza tym, że rewelacyjnie potrafiła rozpływać się w powietrzu.
- Skąd wiecie, że to jakaś Lusia?
Betka roześmiała się.
- Nie wiem. Sami ją tak nazwaliśmy, to taki zamiennik dla liczb. Mogliśmy ją nazwać obiektem badawczym 1387, ale Lusia brzmi chyba lepiej? Co o tym myślisz?
- No tak Lusia jednak lepsza.
Kobieta podniosła się z kanapy. – Chodźmy, poznasz swoich nowych współpracowników, dostaniesz też własny kąt. A i jesteś mi winien pięć dych.
- Jak to pięć dych? – Zbuntował się Tadeusz – Za co?
- W naszym dziale mamy nienormowany czas pracy, jak podpisywałeś wczoraj nową umowę, to pewnie zauważyłeś, a i tak dzisiaj rano szukałeś Lemura. Założyłam się, że przeczytałeś umowę i przyjdziesz wyluzowany do roboty, a jak było sam wiesz.