czwartek, 23 kwietnia 2009

Dlaczego biedronka jest mała?


Pamięć to zadziwiające zjawisko. Często sama tak się poukłada, że na pierwszym planie znajdują się dawno nie odgrzewane wspomnienia. Może uważane za mniej zabawne, albo mniej istotne. W każdym razie wyłażą i już.
Tak też się stało w tym przypadku, już drugi dzień po głowie kołatają mi się wspomnienia związane z chrząszczami. Chrząszcze do których zaliczamy również nasze ogólnie znane biedronki, stały się, wiele lat temu, obiektem zainteresowania mojego brata, a że jego zainteresowania były często przenoszone na mnie (patrz – ja Piętaszek – człowiek od czarnej roboty. Taka rola młodszego rodzeństwa), po wyczerpującym instruktażu i wyposażeniu w podstawowe instrumenty wyruszyłam na łowy. Trzyszcze, kózki i inne sprężyki bójcie się. Jako istota wędrująca, poszukująca i zaciekawiona stanowiłam dobry materiał na łowcę ciekawych okazów.
Śmiało mogę powiedzieć, że do tego momentu, to ja właściwie nic o chrząszczach nie wiedziałam, kilka tylko dostrzegałam tak na codzień. A jak się czegoś szuka, to robi się tego caaałe mnóstwo. Znosiłam więc braciszkowi, małe, średnie i wielkie okazy, a on preparował stworzenia i umieszczał w swojej gablocie. No bo właściwie, dlaczego nie miałam wspierać mojego własnego brata w jego pasjach? Trwało to całe szaleństwo ładnych kilka lat i chyba zostało zakończone okazem pływaka żołtobrzeżka.
Kiedyś uczestnicząc w sprzątaniu końskiego boksu (tak, tak konno też jeździłam) natrafiłam na sporych rozmiarów chrząszcza. Odnowiło się we mnie zainteresowanie tymi stworzeniami, szczególnie, że dłuższą chwilę zajęło mi ustalenie, kto zacz. Niby wygląd pływaczka, ale miejsce takie bardziej niepływaczkowe. No i doszłam do wniosku, że brat ucieszy się z takiego okazu. Umieściłam stworzenie w pudełku po zapałkach (trochę małe było, ale jakoś dałam radę), ale uparciuch ciągle z niego wyłaził. A ponieważ taki spory chrząszcz ma też spory aparat gębowy, to budził ogólny sprzeciw żeńskiej części zespołu – zupełnie nie wiem dlaczego? To właśnie utkwiło gdzieś w mojej pamięci, aż do wczoraj, kiedy wyskoczyło z niej jak kiedyś pływak z pudełka po zapałkach. Do tej pory oczywiście nie dowiedziałam się dlaczego biedronka jest mała, za to wiem, że kiedyś otworzyłam szerzej oczy na własne otoczenie i to właśnie zamiłowanie mojego brata do chrząszczy sprawiło, że dostrzegam więcej i wcale nie zdziwiła mnie obecność miazgowca parkietowego ani kołatka w naszym nowym-starym domu.