poniedziałek, 2 listopada 2009

Pamięć moja przedziwna

- Synu! – zawołałam pierworodnego, bo w moim umyśle właśnie się rozświetliła złota myśl, która ciągle gdzieś mi uciekała.
- Tak? – młodzian przyczłapał do mnie lekko zniesmaczony koniecznością oderwania się od zajęć ważniejszych.
- Czy Ty może we wtorek masz próbną maturę z matematyki? – zapytałam bez wstępów.
- Tak – i znów krótka byle jaka odpowiedź.
- To czemu wcześniej nic nie mówiłeś?
- Sam się dowiedziałem przedwczoraj.
No właściwie to powinnam się cieszyć, bo doszedł do wniosku, że może i ktoś tam coś, gdzieś, kiedyś mówił. Ale kto by to tam spamiętał?

I zaraz przypomniały mi się wydarzenia mające miejsce za moich czasów szkolnych. Pewnego roku naukę języka polskiego w mojej klasie, przejęła nowa nauczycielka. Wszystkich dokładnie sobie pooglądała, zapoznała się z możliwościami i pod koniec pierwszego semestru „musiała” dać niektórym szansę, bo jakoś nie mogli nadążyć z materiałem. Jako sposób na podratowanie mizernego kapitału ocenowego podała – przygotowanie referatu na temat wybranego polskiego wieszcza. Oj cieszyli się wtedy popularnością wieszcze nasi ukochani. A później nastąpił ten dzień, kiedy zainteresowani mogli wygłosić referaty. Było miło i ciekawie, ale chyba najbardziej zapadł mi w pamięć referat Mareczka. Mareczek elokwentny zbytnio nie był, ale starał się biedny jak tylko potrafił. Referat przygotował, wyszedł na środek klasy i wyrecytował swoje odkrycia. Kobieta zwana przez nas Pająkiem pokiwała głową ze zrozumieniem zaproponowała nawet ocenę (coś koło czwórki się kręciło), ale widać Mareczek nie dońca zadowolony był, bo na komendę – Siadaj Marku.
Zakrzyknął gromko
- Ale pani profesor ja mam jeszcze zdjęcie tego fagasa.
Określenie fagas, jakoś średnio przystawało do wieszcza (nie pamiętam który to był), bo Pająk pokraśniał, nabrał pełną pierś powietrza i wydawało się, że nic nie uchroni Mareczka od jej gniewu boskiego, gdy nagle z kobiety uszło to całe powietrze, na umęczonej twarzy pojawił się wyraz lekkiego rozbawienia zmieszanego z bezradnością i słabiutki głosik wydobył się z trzewi pani psor.
- Dobrze, już dobrze. Siadaj Mareczku.
Pamięć to zadziwiające zjawisko, nigdy nie wiadomo co tam z niej wypadnie.

Zimowe klimaty w jesiennym ogrodzie