środa, 24 lipca 2013

Powroty i wakacyjne wyjazdy

Zastanawiam się czy dobrze robię reanimując zmarłego pacjenta, ale z drugiej strony, kto powiedział, że trzeba tak zawsze na sto procent. Nie było wolnych procentów, nie było wpisów. Od ostatnich przemyśleń blogowych minęło sporo czasu, ale wiele się nie zmieniło. Znaczy moje podejście do rzeczywistości nie zmieniło się zupełnie. Troszkę uległa tylko ewolucji moja rzeczywistość. Większość rzeczywistości najnormalniej w świecie urosła, a ta co nie urosła to znaczy, że osiągnęła już punkt końcowy. Przetrwałam w tym czasie napady chwiejnych nastrojów moich dwóch pociech płci żeńskiej, które w rekordowym czasie potrafiły osiągnąć stan totalnego załamania nerwowego tuż po napadzie dzikiej wesołości. Teraz obie znajdują się na etapie "jestem prawie dorosła". Jak wiemy "prawie" to tak magiczne słowo, że różnice są wyraźnie dostrzegalne. Gołym okiem rzekła bym, ale co ja tam wiem. Jak sięgnę pamięcią ja również taki etap przechodziłam tylko w innej rzeczywistości, ale etap powiem wam jakbym widziała siebie :) Dlatego nie walczę z tym, znoszą potoki słów jakimi zalewają mnie córki i staram się nie bagatelizować ich "okropnych" problemów. Zdaję sobie po prostu sprawę z tego, że brak tuszu do rzęs może zmienić losy świata, a bluzka zabrana przez siostrę mogą ten świat pogrążyć w wiecznej wojnie. Ja co prawda brata miałam to ten problem był dla mnie jakby świeży, ale różnice zdań bywały i na linii damsko-męskiej. Póki co są wakacje i jak to w wakacje bywa postanowiliśmy "wypocząć" poza domem. Nie wiem co nas podkusiło, ale z głupia frant zaproponowaliśmy dziewczynom, że jak chcą to i owszem mogą z nami pojechać. A one o ironio losu się na to zgodziły. Teraz wszyscy czekamy na wyjazd nad nasze polskie wybrzeże. Mała różnica polega na tym, że ja się już zastanawiam w jaki sposób będę spędzała te fajne dni, a one medytują jak się spakować. Problem pakowania jest co prawda tematem rzeką w przypadku mojej starszej córki, ale może uda się w kilku słowach. - Nie wiem czy to ważne, ale do samochodu mieści się ograniczona ilość rzeczy. Dlatego też macie córki moje do dyspozycji tą średnią walizkę. - Średnią. Dziwi się starsza. - Jak ja się zmieszczę w średnią? Tutaj prostuję natychmiast moje dziecię - W połowę średniej walizki. - A w którą? Inteligentnie odpowiada moja blondynka. Zeźliło mnie to nieco, więc warczę do dziecka. - No nie wiem. W prawą albo lewą, w górną albo dolną. To zależy jak podzielicie. Do wyjazdu pozostały trzy dni, a moje dziecko oświadcza z pełną stanowczością, że ona to rady nie da i już. Włącza się na to młodsze rude obecnie, że ona to się właściwie w plecak może spakować, bo przecież co to za różnica. - Dziecko - tłumaczę cierpliwie - plecak do walizki nie wlezie żadną miarą, a nie chcemy zabierać walizki i plecaka. Włącza się do dyskusji pan ojciec i oświadcza - a ja tam tylko sandałki i kąpielówki zabieram. Nie muszę chyba nikomu uświadamiać coś jakby we mnie pękło i tylko fakt trzymania w dłoniach przedmiotów kruchych spowodował wyhamowanie machiny zniszczenia. Dyskusja stanęła na niczym, czas leci, a urlop się zbliża. Zobaczymy, co przyniosą dni następne.