wtorek, 30 czerwca 2009

...

Najpierw wszyscy oczekują poprawy, a później się dziwią. Jak wczoraj po pracy wróciłam do domu, zaskoczył mnie widok wybebeszonego ze sprzętów pokoju mojego syna. Podłoga lśniąca, a w tle prawie uporządkowane wnętrze. Zdziwiłam się uprzejmie, a później mój małżonek i średnia też. – Wyprowadzasz się? – zapytała. I szybko oświadczyła – zajmuję Twój pokój.
Uciszyłam towarzystwo i nie omieszkałam dokuczyć młodej jak zapytała czy może zrobić większe spustoszenie w talerzu z racuszkami, a później przypomniałam sobie, że średnia latorośl miała sobie przepierkę zrobić i wywlekłam sprawę na światło dzienne.
- A zrobiłaś to co miałaś zrobić (pytanie tak skonstruowane sprawia, że dziecię robi rachunek sumienia i czasami przez pomyłkę zrobi więcej niż oczekiwałam)?
- Tylko prania nie zrobiłam – usłyszałam w odpowiedzi. – Jak to tylko prania? O ile mnie pamięć nie myli to miałaś zrobić tylko pranie. To co robiłaś?
Jak chyba łatwo się domyślić nastała w tym momencie taka niezręczna cisza, a młody umysł pracował na pełnych obrotach, żeby opracować jakąś sprytną strategię odwrotu. Niestety porażka. Matka po kilku dniach otumanienia stała się czujną i znów wymagającą istotą. Wredna matka. Zagoniłam do prania i wyszłam ogród podsumować. Pomidory skończyłam podwiązywać i skalniaka trochę opatrzyłam i cały czas się zastanawiałam czy przed tegorocznym obozem znów będą histerie, że walizka jakaś mikra jest i jak tu w taki kartonik po butach się zapakować. Nawet nie chcę myśleć o tym jak przechlapane będzie miał facet co się zdecyduje na tę partię.

Kolejny gość w moim ogrodzie