poniedziałek, 28 września 2009

Zezowate szczęście

Gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że ostrzegając pierworodnego przed atakiem tych niedobrych okrutnych kleszczy sama się załapię na kontakt bardzo bliski, to oczywiście bym go wyśmiała. Teraz mi już mniej do śmiechu, po bardzo długiej kuracji antybiotykowej, paskudnych dolegliwościach i odczuwalnym nadal bardzo mocno osłabieniu, wczoraj ponownie zostałam zaatakowana przez kleszcza. Zapytałam więc małżonka jakie jest prawdopodobieństwo, że i ten był zarażony boreliozą uzyskałam odpowiedź, że w każdym innym przypadku niewielkie, ale że chodzi o mnie to pewnie 1 do 1.
Nic to – był czas przywyknąć :(

Brak komentarzy: