„Proszę pukać” wywiesiła na drzwiach swojego pokoju moja średnia w akcie desperacji. Najmłodsza poszła dalej i napisała „Jak wleziesz bez pukania to pożałujesz”. Oba napisy pojawiły się w momencie, w którym ogłosiłam, że nadszedł ten czas, w którym należy odejść od schematu przetrzymywania niedojedzonych resztek, aż do następnego wylęgu robactwa, czy zbytniej kondensacji przykrych zapachów, czas skończyć z odrabianiem lekcji na jedynym wolnym od różnego śmiecia skrawku podłogi i w związku z gwałtownie zbliżającym się latem, należy garderobę przetrzebić.
I w tym właśnie momencie zaczął się największy płacz, średnia za nic w świecie nie chciała oddać swoich ukochanych spodni, w których mieścił się tylko jeden półdupek, ale za to miały zagniecenia najmodniejsze w tym sezonie. Najmłodsza za to szczerze podeszła do zagadnienia i oświadczyła, że ona nie będzie, bo wcale nie odczuwa potrzeby. Ogłosiła jeszcze, że siostra nie ma wstępu do jej pokoju (zajmowanego tylko czasami, bo głównie demoluje pokój babci, wmawiając wszystkim dookoła, że babcia to bez niej i jej bałaganu to sobie nie wyobraża). A tak ogólnie, to słabość jakaś ją dopadła i ona po schodach biegać nie będzie i nosić tych ton książek i rzeczy trudnych do opisania. Awantura zrobiła się straszna w momencie kiedy starsza od młodszej chciała pobrać przedmioty zostawione w pokoju tej drugiej już nie wiadomo kiedy, ale potrzebne dosłownie na ten chmiast, od zaraz, już teraz i na wczoraj. Mała się zbuldoczyła, bo zakazy i nakazy wywołują w niej wewnętrzny sprzeciw poparty zewnętrznymi objawami, nawrzeszczała na siostrę i wywaliła ją z pokoju. I tutaj, cyk, i jedna kartka już jest. Wisi sobie na drzwiach i kłuje oczka siostrzyczki awanturniczki. Fakt, w tonie dosyć grzecznym, ale jednak – nakaz. Na odwet nie trzeba było długo czekać. Druga karteczka, a napis podkreślony strasznymi błyskawicami.
Poczekałam jeszcze dwa dni taki stan rzeczy i użyłam broni ostatecznej – czyli ohydnego szantażu. Poskutkowało. Porządek się zrobił, a sytuacja wróciła do normy. Tylko karteczka „Proszę pukać” została jeszcze na straży.
I w tym właśnie momencie zaczął się największy płacz, średnia za nic w świecie nie chciała oddać swoich ukochanych spodni, w których mieścił się tylko jeden półdupek, ale za to miały zagniecenia najmodniejsze w tym sezonie. Najmłodsza za to szczerze podeszła do zagadnienia i oświadczyła, że ona nie będzie, bo wcale nie odczuwa potrzeby. Ogłosiła jeszcze, że siostra nie ma wstępu do jej pokoju (zajmowanego tylko czasami, bo głównie demoluje pokój babci, wmawiając wszystkim dookoła, że babcia to bez niej i jej bałaganu to sobie nie wyobraża). A tak ogólnie, to słabość jakaś ją dopadła i ona po schodach biegać nie będzie i nosić tych ton książek i rzeczy trudnych do opisania. Awantura zrobiła się straszna w momencie kiedy starsza od młodszej chciała pobrać przedmioty zostawione w pokoju tej drugiej już nie wiadomo kiedy, ale potrzebne dosłownie na ten chmiast, od zaraz, już teraz i na wczoraj. Mała się zbuldoczyła, bo zakazy i nakazy wywołują w niej wewnętrzny sprzeciw poparty zewnętrznymi objawami, nawrzeszczała na siostrę i wywaliła ją z pokoju. I tutaj, cyk, i jedna kartka już jest. Wisi sobie na drzwiach i kłuje oczka siostrzyczki awanturniczki. Fakt, w tonie dosyć grzecznym, ale jednak – nakaz. Na odwet nie trzeba było długo czekać. Druga karteczka, a napis podkreślony strasznymi błyskawicami.
Poczekałam jeszcze dwa dni taki stan rzeczy i użyłam broni ostatecznej – czyli ohydnego szantażu. Poskutkowało. Porządek się zrobił, a sytuacja wróciła do normy. Tylko karteczka „Proszę pukać” została jeszcze na straży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz