poniedziałek, 29 czerwca 2009

Ała

Oj zaniedbałam się w działaniach. Wszelkich, nie tylko Tutaminkowych. Nastąpił efekt lawinowy zakończony kilkudniowym, potwornym bólem głowy.
Doznanie, którego nikomu nie życzę, ja już dawno w ogrodzie, a moja głowa nadal w domu, jak się zorientowała i dołączyła, to z przyspieszeniem 8G i tak przy każdym ruchu. Fuj.
A teraz tygodniami będę się wygrzebywała z tak starannie uzbieranej ilości zajęć niezrealizowanych. I tak w pierwszej kolejności, muszę wypchać średnie na obóz. Chciałabym żeby to takie proste było. Walizka, autokar i krótkie papa. Jedzie i się bawi i cała zadowolona. Ale nie! Milion potrzeb trzeba zrealizować, bo nagle się okazuje, że dziewczę do tej pory nagie i bose po ulicach chadzało. A już z wielką niecierpliwością czekają na mnie roślinki, które otrzymałam w prezencie, cieszą mnie bardzo, ale opcji samosadzenia nie mają. A moje myśli coraz częściej biegną ku bardzo krótkiemu, ale za to mocno oczekiwanemu urlopowi. Udało mi się w weekend spaprać glinianego aniołka i będę musiała go jakoś naprawić albo nowego ulepić.
Zatem prawdą jest, że trzeba mieć czas do tworzenia i wolną od zajęć głowę.

Brak komentarzy: