Nie róbcie patologii – mówi mój syn jak się kłócimy, albo jak wściekła rozstawiam wszystkich po kątach. Znaczy się, ja się domyślam, że to właśnie powiedział, bo już całe lata zamiast mówić jak człowiek, to mamroli coś pod nosem i nie wiem wtedy czy lać od razu czy dopytać się o co chodziło, bo może to coś zupełnie niewinnego jest. Np. jutro wrócę później.
Mamrolenie i tak lepsze od tego co było jeszcze jakiś czas temu, bo właściwie sprowadzało się do monosylab (z gatunku tych co to przez nie mamuty wyginęły).
Więc staram się nie robić patologii, ale czasami mnie ponosi i wtedy niech każdy co ma coś na sumieniu, albo chociaż zamierza mieć coś na sumieniu , niech się boi. W pięcioosobowej rodzinie w każdej godzinie zdarza się, że ktoś ma jakieś potrzeby i tylko doskonałe zorganizowanie może sprawić, że wszystko zadziała na czas, no i pełne zadowolenie. Niestety, wydaję mi się czasami, że tylko ja zdaję sobie z tego sprawę. Więc jak grafik napięty, to wrzeszczę na wszystkich i rozstawiam po kątach. Chociaż przemocy w rodzinie zdecydowane nie – to jednak porządek jakiś musi być i zasady muszą obowiązywać. I nikt nie będzie mi mamrolił pod nosem. Najgorsze jest to, że do niedawna burczał tylko mój syn, a teraz okazuje się, że to jakieś zaraźliwe jest i chyba gorsze od świńskiej grypy, bo mamroli już jedna córka, a i u drugiej zaobserwowałam dziwne tendencję głosowe.
Chociaż ta ostatnia jako egzemplarz całkiem mały wydawała z siebie tak wysokie dźwięki, że szklanki pękały i szyby w oknach dostawały niebezpiecznych naprężeń. Lata pracy (mojej pracy nad nią) sprawiły, że zaczęła nadawać w paśmie słyszalnym dla normalnego człowieka. A jak pojawiła się choroba mamrolowa i ona przestała wydawać z siebie normalne dźwięki. Czasami mam wrażenie, że oni chcą coś ukryć, ale ja z tych strasznym matek jestem i nie daję się zamruczeć.
I o ile wiem czemu może służyć to u dzieci, to u mojego ślubnego i u matki mojej rodzonej, to chyba złośliwość jakaś jest. I gdyby nie fakt, że na badaniach okresowych stwierdzono, że głucha nie jestem, to mogłabym przysiąc, że tracę słuch i słyszę tylko jakieś niewyraźne pomruki. Tylko zawsze tendencja jest taka, że pomruki dotyczą potrzeb, a później zupełnie wyraźnie juz artykułowane są pretensje, że potrzeby owe nie zostały zaspokojone.
Zbieram zatem siły, żeby wszystkiemu sprostać i patologii nie robić. Chociaż proste to nie jest.
Mamrolenie i tak lepsze od tego co było jeszcze jakiś czas temu, bo właściwie sprowadzało się do monosylab (z gatunku tych co to przez nie mamuty wyginęły).
Więc staram się nie robić patologii, ale czasami mnie ponosi i wtedy niech każdy co ma coś na sumieniu, albo chociaż zamierza mieć coś na sumieniu , niech się boi. W pięcioosobowej rodzinie w każdej godzinie zdarza się, że ktoś ma jakieś potrzeby i tylko doskonałe zorganizowanie może sprawić, że wszystko zadziała na czas, no i pełne zadowolenie. Niestety, wydaję mi się czasami, że tylko ja zdaję sobie z tego sprawę. Więc jak grafik napięty, to wrzeszczę na wszystkich i rozstawiam po kątach. Chociaż przemocy w rodzinie zdecydowane nie – to jednak porządek jakiś musi być i zasady muszą obowiązywać. I nikt nie będzie mi mamrolił pod nosem. Najgorsze jest to, że do niedawna burczał tylko mój syn, a teraz okazuje się, że to jakieś zaraźliwe jest i chyba gorsze od świńskiej grypy, bo mamroli już jedna córka, a i u drugiej zaobserwowałam dziwne tendencję głosowe.
Chociaż ta ostatnia jako egzemplarz całkiem mały wydawała z siebie tak wysokie dźwięki, że szklanki pękały i szyby w oknach dostawały niebezpiecznych naprężeń. Lata pracy (mojej pracy nad nią) sprawiły, że zaczęła nadawać w paśmie słyszalnym dla normalnego człowieka. A jak pojawiła się choroba mamrolowa i ona przestała wydawać z siebie normalne dźwięki. Czasami mam wrażenie, że oni chcą coś ukryć, ale ja z tych strasznym matek jestem i nie daję się zamruczeć.
I o ile wiem czemu może służyć to u dzieci, to u mojego ślubnego i u matki mojej rodzonej, to chyba złośliwość jakaś jest. I gdyby nie fakt, że na badaniach okresowych stwierdzono, że głucha nie jestem, to mogłabym przysiąc, że tracę słuch i słyszę tylko jakieś niewyraźne pomruki. Tylko zawsze tendencja jest taka, że pomruki dotyczą potrzeb, a później zupełnie wyraźnie juz artykułowane są pretensje, że potrzeby owe nie zostały zaspokojone.
Zbieram zatem siły, żeby wszystkiemu sprostać i patologii nie robić. Chociaż proste to nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz