Przy okazji robótek związanych ze świętami przypomniałam sobie jak syn zorganizował mi pewnego roku (a było to już baardzo dawno temu) zajęcie dodatkowe. Wieczór już był raczej taki późnawy, dziecię z uporem maniaka wyłaziło z łóżka wyraźnie dręczone jakąś myślą, którą wydusiło z siebie po długich namowach. Mamo – oświadczyło dumnie – zapisałem się na konkurs wielkanocny.
- Super. Pomyślałam sobie, ale zaraz moją duszę zaczął targać jakiś podejrzanie silny niepokój. Podjęłam więc dyskusję, aby wydobyć z syna tzw. konkrety.
Dziecko było już w tym momencie na skraju załamania nerwowego i opowiedziało, że praca ma być zrobiona techniką wyklejanych kuleczek bibułowych, ma mieć wymiar A3 i ma być na – JUTRO!!!
Noc była długa, palce wszystkich dorosłych obecnych członków rodziny ciężko pracowały przez całą noc, aby rano mienić się wszystkimi barwami tęczy. A kurczak wyszedł nam jak żywy. Jeszcze tylko raz dałam się wpuścić w taką imprezę – ładnych kilka lat później – przez inne dziecko (choć technika była ta sama).
1 komentarz:
pewien kurojaj (śliczny,powstały z cudów,niewiadomo jak,ale wygląda pięknie i zachwycająco:) ) codziennie patrzy na pewną dziewczynę wywołując uśmiech na twarzy ;)
pozdrawiam=]
Prześlij komentarz